19-20.12.2016 r.
Od samej Grecji aż tu do Gibraltaru żywioły groziły nam palcem, choć chyba i tak dały nam fory 😉 W zasięgu wzroku, gdzieś na horyzoncie wiele razy mijały nas nawałnice, a tylko (?) dwie z nich nas dopadły. Nie był to łatwy rejs i nie liczyliśmy na taki o tej porze roku… Na szczęście stoimy już w bezpiecznej marinie, po drodze nie było większych szkód w sprzęcie, a my cali i zdrowi możemy teraz myśleć o tej zasadniczej przeprawie – przez ocean na Kanary 🙂

Wreszcie wiatr ucichł na tyle by bezpiecznie wejść do mariny 🙂 .

Marina La Linea przy Gibraltarze znajduje się na terytorium Hiszpanii, dosłownie rzut beretem od przejścia granicznego 🙂 .

Po nas wpłynęli kolejni chętni na postój w marinie – 3 żeglarzy i pies 🙂 .

Tam chcielibyśmy się wdrapać, ale …

… dziś wpadliśmy na pomysł, żeby… polecieć na Święta do domu… 😛 Kupiliśmy naprawdę z wieeeelkim trudem bilety lotnicze na dwa dni przed Wigilią i teraz musimy sprawdzić autobusy na lotnisko w Jerez de La Frontera z sąsiedniego miasta Algeciras 🙂 .

A przy okazji sprawdzimy inne interesujące nas rzeczy w Algeciras- mariny.. 🙂 .

Niestety obie mariny leżą tak blisko zakładów petrochemicznych i w dodatku nad śmierdzącą ściekami rzeką, że odpadły jako potencjalne miejsce na postój w przyszłości… 😛 . Warto było to sprawdzić osobiście…

W Algeciras przy porcie promowym – reniferki i choinki przy palmach wyglądają dość zabawnie 🙂 .

Gdy już mamy sprawdzone połączenia na lotnisko, mariny, a nawet promy do Maroka, spokojnie można wybrać się za granicę – do Gibraltaru 🙂 .

Z naszej mariny do przejścia granicznego jest ze 300 m 🙂 Pierwsze zaskoczenie po przekroczeniu granicy – piesi i auta poruszają się w poprzek pasa startowego dla samolotów 😛 .

Ciekawe, czy jest jeszcze gdzieś na świecie drugie takie miejsce, gdzie można sobie legalnie przejść przez pas i cyknąć fotkę 😉 .

Gibraltar – to jeden z mitycznych słupów Herkulesa i miejsce wielu ważnych historycznych wydarzeń. To prawdziwe wrota między Oceanem a Morzem Śródziemnym – wyjątkowo atrakcyjne strategicznie miejsce 🙂 .

Ocean Village – piękna dzielnica wokół mariny o tej samej nazwie, coś co warto zobaczyć 🙂 .

Wejście na Market Place, gdzie dzieje się najwięcej 🙂 .

Market Place jest pełen kafejek barów, można by tu spędzić cały dzień wygrzewając się na słońcu … 🙂 .

Na Main Street ruch pewnie jest większy niż w zwykłe dni – to zakupowy raj w przedświąteczny czas 🙂 .

A oto i nasz cel – kolejka linowa na szczyt góry Gibraltar 🙂 .

Wagoniki sprzed 100 lat pewnie, ale nie ma co grymasić, oszczędzamy kilka godzin wspinaczki i kolejnych kilka na zejście na dół 😉 .

Kolejka w kilka minut dojeżdża do górnej stacji 🙂 .

A tu… komitet powitalny 🙂 .

Na terenie stacji jest tylko kilka małpek, choć ciekawe, jak obsługa uniemożliwia wejście tutaj innym małpom żyjącym na górze? 😛 .

Widok od strony zachodniego zbocza i nasza marina Alcaidesa w La Linea, tuż za pasem lotniska 🙂 .

Widok na wschód – stamtąd przypłynęliśmy 🙂 .

Małpki spoza stacji zazdrośnie patrzą na taras pełen ludzi 😛 .

Widok na południe – Afryka i wzgórze Jibel Musa (drugi słup Herkulesa) 🙂 .

Ładne, zadbane kamienice przy Main Street, setki sklepów i kafejek 🙂 .

Nie mogło zabraknąć iście brytyjskich akcentów, jak skrzynka na listy Royal Mail…

… albo budki telefoniczne z koroną królewską nad drzwiami 🙂 .
Wycieczka była krótka, pewnie byłaby bardziej atrakcyjna na pieszo na szczyt i z powrotem, ale… nie mieliśmy dość czasu – trzeba się jeszcze spakować i przygotować Balaou na dłuższy postój 😛 Także robimy sobie przerwę świąteczną, ale wkrótce wracamy na Balaou kontynuować naszą wyprawę na Kanary 🙂 .
Leave a Reply