27.09.2013r 36°32,49?N 026°20,65?E
Senną jeszcze zatokę oświetliły pierwsze promienie słońca, które powoli wspinało się ponad wzgórza przeglądając w lśniącym lustrze wody. Livadi jest niezwykle malownicza… mówimy
A gdy tylko słońce prześwietliło wodę tej płytkiej zatoki, w jednej chwili zmieniła kolor z granatowego na szmaragdowy, jakby zmieniła suknię z ciemnej wieczorowej na… przezroczystą plażową. Podnosząc kotwicę można było policzyć kamienie na dnie i źdźbła morskiej trawy.
Pewien nauczyciel fizyki „wytłumaczył” zjawiskowo turkusową barwę wody w tych słowach:
„W tej odpowiedzi ograniczę się do czystej wody i do jej barwy widzianej w świetle przechodzącym. W tych granicach barwa zależy od grubości warstwy wody, przez którą patrzymy. Jeżeli obserwujemy czystą wodę w szklance, to widzimy ją jako bezbarwną. Przy grubych warstwach widzimy różne odcienie błękitu.
Wyjaśnienie jest proste: Czysta woda pochłania światło słabo. Miarą tego pochłaniania jest współczynnik absorpcji wyrażany w 1/cm. Znacząca absorpcja występuje dla fal dłuższych od 600 nm (kolor pomarańczowy), gdzie współczynnik absorpcji rośnie do około 0,003/cm, po czym dalej wzrasta do około 0,005/cm przy 700 nm (czerwony), a przy czerwonej granicy światła widzialnego (760 nm) zbliża się do 0.03/cm. Oznacza to, ze zauważalna absorpcja zaczyna występować w obszarze głębokiej czerwieni przy grubości poniżej metra. Odpowiada temu barwa dopełniająca do czerwonej, czyli turkusowa (niebieskozielona). Dla warstw wielometrowych zaczyna się istotne pochłanianie w obszarze czerwono-pomarańczowym, co odpowiada barwie turkusowej z przewagą niebieskiego”…
Czy ktoś miałby coś do dodania? A może są jakieś pytania? 😉
Osobiście zadowala mnie dość trywialne wytłumaczenie, że ta bajecznie turkusowa barwa powstaje na skutek odbicia promieni świetlnych od wody zawierającej… związki wapnia 🙂
Stopień zawiłości wywodów nie wpływał na to, że pokusa kąpieli w takiej wodzie była naprawdę silna. Niestety presja czasu również… 29ty zbliżał się szybkimi krokami, więc i my musieliśmy sadzić szusy po kilkadziesiąt mil, żeby nasz przyjaciel Ziemo nie czekał w Rodos przy pustej kei. Dzisiaj więc celem była wyspa Tilos, 56 mil stąd, a jutro już Rodos.
Jak widać na mapce, wyspa Astipalea, skąd dzisiaj ruszyliśmy leży na pograniczu archipelagu Cykladów i Dodekanezu. Natomiast Tilos, do której dopłynęliśmy chwilę po zachodzie słońca, należy do Dodekanezu. Pokonanie tego odcinka dzisiaj było prawdziwą przyjemnością. Umiarkowany wiatr w duecie z łagodną falą z zachodu pchały Balaou wprost do wyznaczonego celu.
(Żeby obejrzeć film w lepszej jakości, trzeba podczas oglądania przestawić rozdzielczość na 720p HD – ten trybik pod ekranem)
Koło 18tej rzuciliśmy kotwicę w zatoce Livadhiou, gdzie oprócz kotwicowiska jest również porcik jachtowy i przystań promowa. Bliskość wyspy Rodos i Kos, gdzie są siedziby firm czarterowych powoduje, że rzadko kiedy zatoczki są puste, tak jak to było na Cykladach.
Tilos ma zaledwie 15 km długości, w najszerszym miejscu liczy 5 km, a w najwęższym niecałe 2 km. Wapienne wyżyny są wprawdzie nagie, ale na nizinach pobliski wulkan Nissiros osadził żyzną glebę wulkaniczną. Dzięki temu wyspa od zawsze była spichlerzem Dodekanezu. Ciekawostką jest niedawne odkrycie, że przed wybuchem Santorini wyspę zamieszkiwały… słonie karłowate!
Na tej spokojnej wysepce turyści zaczęli pojawiać się dopiero pod koniec lat 80. Żyje tu kilka tysięcy kóz i tylko 533 ludzi, w zimie 80. Po 40 latach ekspansji turystycznej na wyspy greckie wciąż zbyt mało podróżników dociera na Tilos, by mogli zaburzyć niespieszny rytm życia tutejszych osad.
Na razie na wyspie nie ma ani jednego wielkiego hotelu, a przyjazd tutaj to podróż do Grecji sprzed 30 lat. Może z wyjątkiem stolicy wyspy Livadhia ? malutkiej i sympatycznej , ale dość ruchliwej z powodu promów, które przypływają tu nawet w nocy.
Mitologia wiąże nazwę wyspy Tilos z osobą Tilo, syna Telchinki Alii i Heliosa. Na tej właśnie wyspie miał on zbierać lecznicze rośliny dla chorej matki, a potem zbudował tu świątynię Apollina i został w niej kapłanem. A skąd Tilo wiedział, że właśnie na tej wyspie trzeba szukać lekarstwa dla chorej matki? Bo powietrze przesyca intensywny zapach ziół, wykorzystywanych jako rośliny lecznicze: szałwii, majeranku, tymianku, oregano, rozmarynu, cząbru, ślazu, a także jaskółczego ziela i ptasiego rdestu. Poza tym starożytni uważali Tilijczyków za mistrzów w produkcji maści terapeutycznych i… perfum 🙂
Wprawdzie nie zostaniemy tu dłużej niż na jedną noc, bo został nam jeden ostatni dzień na ostatni odcinek rejsu do Rodos. Ale coś nam mówi, że nie żegnamy się z tą wyspą definitywnie. Przecież musimy zobaczyć te 7 zamków, kilkanaście monastyrów, przejść się jakąś ścieżyną wśród pachnących ziół na prawdziwie dziką plażę, a może wreszcie zjeść kleftiko w jednej z tych bezpretensjonalnych knajpek, które czasem potrafią głęboko zapaść w pamięć 😉
Pingback: Babski rejs - etap trzeci - z Nissiros na Chalki - Blog - SailawayBlog – Sailaway