27.08.2013 Nocny lot na Karpathos
Dzień zaczęliśmy od przecumowania Balaou, żeby dostać się do wody i prądu. A potem, czas wyraźnie przyspieszył: wizyta w kapitanacie się przeciągnęła, zamówienie paliwa wymagało wydzwaniania do wielu przedsiębiorstw zanim kolejny rozmówca powiedział „OK, two hours” i się rozłączył. Czy ropa dla Balaou zostanie dostarczona o drugiej po południu, czy za dwie godziny? Mniejsza z tym, idziemy na kawę. Najlepsza frappé, jaką piłem w Grecji jest właśnie w Sitia, w kafejce na wprost wewnętrznego pirsu, na którym pracują lokalni rybacy.
Kawa pyszna, ale chciałoby się już wyruszyć na morze. Minęła godzina druga, a dostawy paliwa nie widać. Inaczej niż w innych krajach, w Grecji rzadko można spotkać stacje paliwowe na brzegu. Jeżeli już, to na kontynencie, ale nawet w marinie w Atenach dostarczono nam ropę ciężarówką. Z paliwem czy bez, o 3:00 wypływamy. W międzyczasie uzupełniamy zapasy wody… Za dziesięć trzecia kolorowy „beczkowóz” wtacza się na pirs. Zdążył. Odkręcam wlew, wtykam pistolet, a facet szarpanką uruchamia pompę, która zaczyna przelewać ropę z cysterny.
Żegnamy rybaków i po chwili mijamy główki portu. Dawno tak późno nie ruszaliśmy w drogę, a dystans do pokonania dzisiaj jest dłuższy niż zazwyczaj. Płyniemy do Pigadhii na wyspie Karpathos, bagatela, 67 mil stąd. Damy radę. Żagle marszowe są w sam raz na taki nierówny 12-18 węzłowy wiatr z NW.
Zapada noc, kiedy zbliżamy się do Kasos. Na wysokości wyspy, pod pierwszymi, ostrzącymi szkwałami, zrzucamy genuę. Szkwali chwilami pod 24 węzły i spodziewamy się, że powieje jeszcze mocniej. Przekornie wiatr ucicha niemal zupełnie. Pod nieruchomym, rozgwieżdżonym niebem, bujamy się na niewielkiej, martwej fali, aż po kilkunastu minutach wiatr powraca stopniowo – już bajdewindowy. Minęła północ, kiedy dotarliśmy do S cypla Karpathos. Wstaje księżyc, czerwona połówka grejfruta. Nocna wachta przy sterze wkrótce się skończy, ale mimo zmęczenia humory dopisują.
W świetle żółtego już księżyca omijamy wypłycenia pod cyplem Volakas. W oddali widać już światła Pigadhii. W orientacji pomaga nam także prom, który właśnie podchodzi do zewnętrznego pirsu. Zrzucamy żagle. 2:30 rano, Balaou staje na cumach w porcie miejskim. To był piękny, nocny lot.
1. Bo flagsztok usunięty.
2. Nie, achter był wystarczająco napompowany. W sam raz.
🙂
Dwa pytania.
1. Dlaczego bandera nie jest na swoim miejscu?
2. Czy achtersztag nie powinien byś bardziej wypompowany?
Zdradzają Was fotky 🙂 🙂 🙂