18.09.2015 r. 36°41,28?N 023°02,51?E
Dziś był dzień serwisowo- wypoczynkowy. Po kilku miesiącach, jakie minęły od gruntownego czyszczenia i woskowania kadłuba na lądzie (w Larnace), przyszedł czas na powtórne zabiegi kosmetyczne, tym razem pływając wokół jachtu na pontonie 😛 Nie było lekko, bo wszystko trzeba było zrobić ręcznie, bez elektrycznej polerki, ale teraz Balaou znów jest bielusieńki i lśniący 🙂 Kilka godzin do południa pastowania i polerowania, a potem wyczekiwane wolne…

Balaou przy kei promowej spędził noc wygodniej niż w ciasnym porcie jachtowym 🙂 A teraz, wyglancowany pastą i woskiem, poczeka tutaj na nas do wieczora, bo ruszamy na miasto, i to nowe i to stare 🙂 .

Dzisiejsza grobla łącząca wyspę Monemvasia ze stałym lądem nie jest już tak imponująca jak jej poprzedniczka, ale przynajmniej wciąż na obu jej końcach są śliczne miasteczka 😉 .

Najpierw udaliśmy się w stronę nowego miasteczka Monemvasia, którego plaże pod względem urody biją nie jeden sławny kurort 😉 .

Przy gwarnym nabrzeżu miejskim usadowił się porcik rybacki, w otoczeniu przytulnych kafejek i tawern serwujących świeże ryby i owoce morza 🙂 .

A że nadeszła pora obiadowa, łatwo było namówić nas na rybkę, zwłaszcza że korzystając z mocnego netu mogliśmy wreszcie zaktualizować systemy operacyjne w laptopach 😛 .

Wyspa Monemvasia jest pojedynczą, ogromną i stromą skałą, której kształt i jej wąskie połączenie z lądem przyczyniły się do powstania innej nazwy – Grecki Gibraltar 😉 .

Sama nazwa Monemvasia znaczy „jedyne wejście”. I rzeczywiście do średniowiecznego miasta można było się dostać wyłącznie przez jedną bramę w potężnym murze 🙂 .

…niektóre zaułki przenoszą człowieka wprost do czasów bizantyńskich, gdy było ono ruchliwym miastem na szlaku handlowym między Italią a Konstantynopolem 🙂 .
Pierwsza osada na wyspie Monemvasii została założona na szczycie klifu już w 583 r., czyli niedługo po tym jak skała oddzieliła się od lądu (w 375 r.) w wyniku trzęsienia ziemi. Założycielami byli mieszkańcy północnej Grecji szukający schronienia przed ludami słowiańskimi i Awarami, które masowo napływały z północy. Począwszy od X w. miasto zaczęło pełnić rolę ważnego portu morskiego. Dzięki strategicznemu położeniu na trasie szlaków morskich łączących Włochy z Morzem Czarnym i własnej flocie handlowej port ten bardzo szybko się rozwinął i wzbogacił czerpiąc dochody głównie z handlu. Miasto przez blisko 700 lat pozostawało pod władzą Cesarstwa Bizantyjskiego. W szczytowym okresie rozwoju liczyło ponad 800 domów, 40 kościołów i 50 tysięcy mieszkańców.
Po otwarciu Kanału Korynckiego w 1893 r. zmienił się układ szlaków handlowych, a Monemvasia utraciła znaczenie handlowe i strategiczne. Miasto zaczęło się bardzo szybko wyludniać, a zabudowania popadły w ruinę… W ostatnich latach jednak rośnie liczba turystów odwiedzających to niezwykłe miejsce. Rozpoczęto również prace konserwatorskie mające na celu odnowienie najważniejszych zabytków. Obecnie w dolnym mieście na stałe mieszka 10 rodzin, natomiast górne miasto od 1911 r. wciąż pozostaje niezamieszkane i w stanie totalnej ruiny…

Dolna część Monemvasii cała jest dostępna dla turystów, a górna niestety tylko dla archeologów, konserwatorów zabytków i ekipy budowlanej 😛 .

Miasto przez dziesiątki lat było całkowicie opuszczone, ale teraz przeżywa okres ponownego zasiedlania i wiele budynków zostało odnowione, lecz wciąż w duchu średniowiecza 🙂 .

Dolne miasto od północy przylega do 300 – metrowej stromej ściany skalnej. Z pozostałych trzech stron otaczają je XVI-wieczne weneckie mury obronne, o łącznej długości 900 metrów 🙂 Nic dziwnego, że ludzie wracają na skałę Monemvasii… Niewiele jest tak malowniczo, a wręcz spektakularnie położonych miast 🙂 .

W niektórych domach otwarto hoteliki z kilkoma pokojami gościnnymi, które, ze względu na rosnącą sławę miasta, trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem 🙂 .

Z górnego miasta byłby pewnie jeszcze lepszy widok, ale… niestety obecnie jest zamknięte dla zwiedzających… 😛 .

Z powodu zamkniętych na cztery spusty bram nie udało się wejść na szczyt, więc… poszliśmy w dół… 😛 .

Wąskie uliczki skręcały i krzyżowały się tak chaotycznie i pod różnymi kątami, że naprawdę przydałby się kompas, by trafić do wyjścia… 😛 .

Mury obronne wyrastają pionowo w górę bezpośrednio ze skały i nic dziwnego, że nie zdobyli ich ani Arabowie w VII w., ani Normanowie w XII w. … 🙂 .

Z murów miasta, w ostatnich promieniach zachodzącego słońca podglądaliśmy górne miasto, ale… tam faktycznie sterczą już tylko kikuty po dawnych, świetnych budowlach… Rekonstrukcja tej części Monemvasii z pewnością potrwa dziesiątki lat… 😛 .

Opuszczając mury Monemvasii uświadomiliśmy sobie, że praktycznie sami biegaliśmy po jej uliczkach, jak po labiryncie, spotkaliśmy zaledwie kilku ludzi i… kilka kotów… 😛 .

Wróciliśmy na Balaou tuż przed zapadnięciem zmroku, z czego ucieszył się nasz większy sąsiad, bo chciał odpłynąć, ale… nie miał mu kto zdjąć cumy 😛 .
Co za dzień… pełna satysfakcja 🙂 Balaou zadbany, wychuchany – wydmuchany, Windows.10 po 2 godzinach ściągania w tawernie i aktualizacji do nowej wersji działa, no i średniowieczne miasto zdobyte. Jeszcze tylko ściągnąć GRIB-a i wyznaczyć trasę stąd do Aten… Mamy jeszcze 6 dni, żeby tam dotrzeć i można jeszcze co nieco zobaczyć po drodze, ale… wszystko będzie zależało od wiatrów – sprzyjających lub nie… Póki co tę noc znów spędzimy przy kei promowej, kładąc się spać z bólem mięśni i karku, i wciąż pozostając w nostalgiczno -romantycznym nastroju złapanym jak katar gdzieś w tych krętych uliczkach Monemvasii 😉 .
Żegluj z Sail Away! Rejsy pod żaglami po Morzu Śródziemnym fantastycznym jachtem Balaou to najlepszy sposób na udane wakacje
Pingback: Peloponeskie klimaty - Blog - SailawayBlog – Sailaway