10-11.12.2016 r.
Dzień leniuchowania w słońcu przyniósł odpoczynek, ale niestety nie wiatr… Co gorsza prognoza pogody mówi, że po tygodniu takiej flauty ma przyjść sztorm z wiatrem ok.45 węzłów… 😛 Taki wybór, to nie wybór… Albo zero wiatru albo sztorm… No ale zdecydowaliśmy, że z dwojga złego wolimy na silniku się pomęczyć i zejść z drogi sztormowi 😉

Poranek przy Puerto de Campos na Majorce 🙂 .

Wkrótce po wypłynięciu z zatoki wypatrzyliśmy delfiny polujące na śniadanie 🙂 niestety były dość daleko, teleobiektyw trochę pomógł 🙂 .

Przy lekkich podmuchach na silniku i z ledwo wypełnioną genuą zmierzaliśmy powoli ku brzegom Ibizy – jakieś 70 Mil 😛 .

17:15, słońce zaraz zajdzie, a na horyzoncie jeszcze nie widać Ibizy… 😛 .

Do celu, czyli Zatoki Boix na północy Ibizy dotarliśmy przed północą… A rano zobaczyliśmy dopiero, jak śliczna jest to okolica 🙂 .

I przypomnieliśmy sobie po trzech latach, jaki piękny odcień turkusu ma woda na Balearach 🙂 .

Opuszczamy śliczną zatoczkę i lecimy dalej, na południe Ibizy… 🙂 .

Mijamy miasto Santa Eulalia na wschodnim brzegu Ibizy i … postanawiamy tam zajrzeć 🙂 .

Z daleka widać, że to miasto-kurort 🙂 .

Ale jest tu też marina, jedna z trzech na Ibizie 🙂 .

Ten nieszczęśnik nie stał w porcie, zerwał się z kotwicy i wiatr zepchnął go na kamienny falochron, z którym oczywiście nie miał szans… 😛 .

Santa Eulalia jest bardzo eleganckim, bogatym miastem, przepięknie położonym pomiędzy zielonymi wzgórzami a błękitnym morzem – pewnie warto poznać je bliżej 🙂 .

Zatoczka na południe od Santa Eulalia – Cala Llonga, również piękne miejsce na postój 🙂 .

Coś niesamowitego – tysiące mew w jednym miejscu na wodzie… co je tam ściągnęło???

Zbliżamy się do stolicy Ibizy, Eivissy – widok z sąsiedniej zatoki Talamanca 🙂 .

Piękna, tradycyjna latarnia przed portem w Eivissa 🙂 .

Imponująca XVI-wieczna twierdza na wzgórzu ponad portem Eivissa 🙂 .

Ale do środka portu nie zaglądamy, staliśmy tu 3 lata temu – lecimy dalej na południe… 😉 .

Kraniec południowo-wschodni Ibizy to pas raf i skał poprzedzielanych płytkimi przesmykami, łączący Ibizę z wyspami Espalmador i Formentiera – bez mapy lepiej tu się nie zapuszczać… 😉 .

Przesmyk, którym płyniemy ma 3,9 m głębokości 🙂 .

A tam, za tym cyplem znajduje się nasze kotwicowisko na tę noc 🙂 .

Tak też można pływać po morzu 🙂 .

Już zapomnieliśmy, jak piękna jest Ibiza… Złote klify, cudne, płytkie zatoczki i wzgórza całe zielone od piniowych lasów… Do tego 22 stopnie ciepła w grudniu… To może być raj na ziemi nie tylko dla wielbicieli letnich dyskotek na plaży… 🙂

W klifowym wybrzeżu Ibizy pełno jest jaskiń, łuków i okienek skalnych 🙂 .

Zatoka o mylącej nazwie Port Roig niestety nie nadaje się do rzucenia kotwicy, pełno tam małych bojek… 😛 .

Ale na szczęście 1 Milę dalej jest inne miejsce dobre na nocleg 🙂 .

U podnóża klifu, w zachodzącym słońcu, rzuciliśmy kotwicę będąc już na południowo-zachodnim skraju Ibizy – najbliższym do kontynentu 🙂 .
Nie można narzekać, 2 dni na silniku to nie koniec świata. Koniec świata będzie tu za tydzień, jak przyjdzie ten zapowiadany sztorm… 😛 Tak naprawdę to nie jest śmieszne, ze sztormem nie ma żartów, w ogóle z morzem nie ma żartów. Jak komuś nie brakuje rozumu, to unika sztormów za wszelką cenę. Dlatego właśnie jutro, choć wciąż nie będzie wiatru i normalnie poczekalibyśmy sobie spokojnie aż powieje, to dojedziemy na silniku do Hiszpanii kontynentalnej, ok.75 Mil stąd. Potem jadąc na południe wzdłuż jej brzegów oddalimy się od sztormu i za ok. 320 Mil dotrzemy do Gibraltaru. No a potem… to już O-C-E-A-N… :).
Leave a Reply