22.07-01.08.2017 r. 37°48,71’N 023°46,07’E
Gdy załoga odjeżdża, robi się dziwnie pusto na Balaou… Ale też spada „napięcie”, bo nie trzeba dopinać wszystkiego na ostatni guzik 😉 Teraz czeka nas powrót do Aten z tą właśnie różnicą, że generalnie na luzie i bez planu, tzn. nie dalej niż na dwa dni naprzód. A póki co trzeba postawić stopy na ziemi wyspy Paros 🙂
Port Paroikia w tym roku w całości jest okupowany przez jachty i katamarany należące do lokalnej czarterowni… 🙁 Szkoda, że zarządca portu nie zostawił choć kilku miejsc dla „gości”… Dlatego na kotwicowisku stoi 46 jachtów 😛
Dobrze, że choć rybacy nie dali się wygryźć z portu 😉
Wyspa Paros już za nami, a przed nami jeszcze 28 Mil na wyspę Sifnos 🙂
Na tych dwóch niepozornych skałkach o nazwie Portes w 2000 roku roztrzaskał się lokalny prom i zginęło wielu ludzi… W okolicy wyspy Paros takich pułapek (i jeszcze mniej widocznych) jest całe mnóstwo, trzeba dokładnie śledzić mapę 😛
Kolejne skały w pobliżu Paros – Agios Spyridon, są już na tyle duże, by mógł stanąć tutaj typowy cykladzki kościółek 😉
Zatoka Platis Gialos na Sifnos 🙂 Wiatr nie odpuszcza nawet pod wieczór… Nie damy rady wejść do portu, trzeba będzie rzucić kotwicę… 😛
W tym roku jeszcze dalej wyznaczono kąpielisko przy plaży… Jest tu paru wczasowiczów, a wydzielono dla nich akwen o powierzchni kilku basenów olimpijskich 😛 Najgorsze jest to, że nie ma już teraz dobrego miejsca do rzucenia kotwicy – na głębszej wodzie rośnie gęsta trawa i kotwica nie może się przez nią przebić… W dużym wietrze to jest niemały problem 🙁
Po wyspie Sifnos czas na wyspę Serifos 🙂 Dziś przynajmniej meltemi nie wścieka się tu tak jak ostatnio i jest szansa stanąć przy kei 🙂
No i stanęliśmy 😀 Wreszcie będzie można uzupełnić wodę, bo naprawdę w zbiornikach było już kilka kropel 😛
Port Livadi na Serifos, po długo trwającej przebudowie, teraz mieści sporo jachtów 🙂 Lista portów, którym przydałaby się taka rozbudowa, jest długa… 😉
Choć często jest niegościnna (gdy wieje meltemi), to jednak Serifos od lat pozostaje naszą ulubienicą na Cykladach…
Ten sam widok co wyżej w nocnej scenerii 🙂
Port Livadi musieliśmy opuścić przed 6:00, bo całe nabrzeże, gdzie stał nasz Balaou, miał zająć tankowiec… 😛 Także chcąc nie chcąc wschód słońca obejrzeliśmy już na wylotowej z Zatoki Livadi 😉
Z wyspy Serifos na wyspę Sifnos (do Zatoki Kolona) było ledwie 26 Mil – w sam raz na jeden dzień 🙂 Szkopuł tylko w tym, że gdy tu dotarliśmy, była już całkowicie zajęta! 😛
Dobrze choć, że zatoka naprzeciwko nie cieszy się taką popularnością 😉
Następnego dnia mieliśmy jeszcze bliżej – do portu Korissia na wyspie Kea – tylko 20 Mil 😀
W tym porciku głębokości przy nabrzeżu są nieregularne… Z naszym kilem dość ryzykowne byłoby podchodzenie tam, dlatego przezornie stanęliśmy sobie na kotwicy 🙂
Bardzo, ale to bardzo urocze są letnie wieczory na pokładzie Balaou… można by się godzinami wpatrywać w światła miasteczka albo w gwiazdy… 😀
Dziś zapowiadana jest totalna flauta, więc zgodnie z założeniami – na luzie, po prostu zostaniemy w Korissii dłużej 😀
Balaou został w towarzystwie kilku innych jachtów, a my skuterkiem posnuliśmy przypomnieć sobie zakątki wyspy 😀
Urokliwe kafejki przy wypożyczalni aut i skuterów 🙂
A to już stolica wyspy Kea – Ioulis 🙂
Taki widok to jeszcze tylko na Cykladach… 😀
Można tu pograć w takie szachy 🙂
Ioulis jest ślicznym miastem, każdy kąt i każdy szczegół zachwyca… 🙂
Typowe dla cykladzkiej architektury są właśnie takie przejścia pomiędzy i pod domami 🙂
Na tym wzgórzu wśród domów wciąż zachowały się mury weneckiego zamku 🙂
A to już kwintesencja cykladzkich klimatów 😀
Zmierzamy ścieżką na obrzeża Ioulis, żeby znów zobaczyć symbol wyspy – posąg lwicy 😀
Cienistą ścieżką, na zboczu wzgórza, gdzie zawsze wieje wiatr, nawet w tak upalny dzień jak dziś (38ºC) spaceruje się lekko i przyjemnie 😀
Widok na Ioulis z drugiej strony 🙂
A oto i nasza lwica 🙂
Posąg ma długość ok.6 metrów, więc to wcale nie jest taki mały „kciuś”, jak go pieszczotliwie nazywają turyści i czym się oburzają tubylcy 😉
Wracając do portu zajrzeliśmy też nad piękną Zatokę Otzia na północy wyspy 🙂
Dziś jest tu nawet spokojniej niż przy porcie Korissia, gdzie jednak z gór schodzą spore szkwały 🙂
I jesteśmy z powrotem w Korissi 🙂
W ciągu dnia wiatr się odwrócił – jacht pchało teraz na plażę i powstała tu nieprzyjemna fala … Nie było zbyt komfortowo, więc przenieśliśmy się na inne kotwicowisko (naprzeciwko portu), znacznie lepsze przy tym kierunku wiatru, choć może niezbyt atrakcyjne krajobrazowo 😉
Stąd jak na dłoni widać port i kotwicowisko w sąsiedniej wiosce Vourkari 🙂
Rankiem następnego dnia, mimo flauty, Balaou skierował dziób w stronę wylotu zatoki… My też właściwie już chcieliśmy płynąć dalej 😉
Opuszczamy wyspę Kea – na wzgórzu bielą się domy jej stolicy, Ioulis 😀
Choć z początku zapowiadało się bezwietrznie, to całą drogę do Przylądka Sounion (15 Mil) przepłynęliśmy na żaglach 😀
Tym razem, ponieważ wciąż wiało z południa, stanęliśmy nieco dalej od cypla ze świątynią Posejdona – przy skałce, która trochę chroniła przed falami 🙂
Następny przystanek to Zatoka Varkiza, tuż przy porcie – bardzo piękne miejsce, ale niestety w sezonie strasznie hałaśliwe… techno-muza na plaży gra do białego rana 😛
W drodze do Aten zaglądamy do kolejnych zatoczek – Vouliagmeni jest wręcz po sąsiedzku z Varkizą 🙂
Port Vouliagmeni jest permanentnie zajęty, nie przyjmuje „gości”, ale i tak zajrzeliśmy z ciekawości 😉
Taki dziś ślad zrobiliśmy – trochę odbiega od wyznaczonej drogi, ale co tam… przecież miało być na luzie… 😉
Przy cyplu Kavouri też odkryliśmy piękny zakątek, a w dodatku cichy 😉
Po południu nad wzgórzami pojawił się gęsty dym… Okazało się, że rozszalał się tam ogromny pożar… W akcji brało wiele helikopterów z koszami na wodę, bo górzysty teren był praktycznie niedostępny dla wozów strażackich.
Cudowny wieczór 😀
Jutro zostało tylko 8 Mil do przepłynięcia, żeby zacumować w marinie w Atenach. Niby tak bez planu, ale jakoś dokładnie na czas zdążamy 😉 Pojutrze zabieramy nową załogę, zaczynamy nowy rejs i nową przygodę! 😀
Leave a Reply